Kilka słów o nauce czytania

Pixabay

Istnieje wiele metod czytania. Każda z nich ma swoich zwolenników, jak i przeciwników. O nauce czytania w klasach młodszych, piszę z perspektywy nauczyciela praktyka. Przez wiele lat uczyłam metodą analityczno-syntetyczną, w tłumaczeniu na język polski: poprzez głoskowanie. Obecnie spośród metod czytania najbliższa jest mi metoda symultaniczno- sekwencyjna, czyli metoda sylabowa. Nie twierdzę, że jest ona idealna, bo każdą metodę należy dostosować do konkretnego dziecka i jego potrzeb.Metoda sylabowa jednak jest mi najbliższa z kilku powodów:

  1. sprawdzona wielokrotnie na własnych uczniach,
  2. sylaba jest najmniejszą jednostką percepcji-nie ma mniejszej. To sylaba a nie głoska jest rozwojowa, bo przecież małe dziecko 8 miesięczne nie wypowiada poszczególnych głosek, ale za to słyszymy od niego sylaby „ma-ma, ba-ba,da-da”. Wystarczy spojrzeć ile dzieci w wieku 5- 6 lat ma problem z głoskowaniem słowa, natomiast podzieli wyraz na sylabę 3 -latek, nawet 2 latek- bez świadomości tego,
  3.  głoska jest dla dziecka abstrakcyjnym obrazem, z którym kora mózgowa sobie często nie radzi,
  4. znacznie przyspiesza tempo czytania, głoskowanie je zwalnia- dziecko głoskuje najpierw wyraz, potem mówi go w całości, natomiast w metodzie sylabowej czyta od razu,
  5. pomaga w nauce czytania dzieci mających zaburzenia,
  6. sprawdza się u dzieci z pogranicza ryzyka dysleksji.

Jeśli ktoś powie „moje dziecko uczyło się poprzez głoskowanie, potem zaczęło ciągnąć poszczególne litery/głoski aż nie usłyszało następnej i nie miało z tym problemów”. Ok, ale czy nie ma tu także elementów czytania sylabami? Kiedy dziecko „jakoś tak samo, naturalnie nauczyło się czytać” nie dostrzegamy problemu, bo przecież „nauka czytania to nic prostszego”. To życzę powodzenia w pracy z dzieckiem mającym m.in. zaburzony słuch fonemowy. Dziecko, które „nie złoży” wyrazu d-o-m-e-k w całość jak nauczy się czytać poprzez głoskowanie?
Metoda sylabowa sprawdza się w mojej 20-letniej pracy pedagogicznej wśród uczniów mających zaburzenia, będących z pogranicza ryzyka dysleksji. Kogo można zaliczyć do tej grupy? Pierwsze z symptomów można zauważyć w domu- dziecko, które ma ukończony 36 miesiąc życia powinno mieć ustaloną dominację jednej ręki, nie powinno być już oburęczne. Oburęczność oznacza, że nie trenuje dziecko przez dłuższy czas by wykrystalizowała się dominacja 1 półkuli mózgu.
Słaba koncentracja uwagi, oburęczność, skrzyżowana lateralizacja, lewouszność, bądź leworęczność- to sygnały, żeby bez paniki, ale jednak przyglądać się dziecku. Czasem rodzic mówi: skończył 3 lata, poszedł do przedszkola, do tego przeprowadzka-nowa sytuacja to i jest przyczyna słabej koncentracji uwagi. Może być a nie musi, może przyczyna jest właśnie inna.
Jedną z przyczyn może być też zbyt wczesne korzystanie z nowych technologii- usypianie, bądź uciszanie płaczu 1,5-rocznego dziecka telefonem. Przyjrzyjmy się rodzicom w poczekalni u lekarza. Ilu z nich rozmawia ze swoim dzieckiem, a ilu daje dziecku telefon. A nierzadko to rodzic cały czas rozmawia przez telefon, bądź siedzi wpatrzony w jego ekran. O zgrozo! Do tego bezmyślne oglądanie wszystkich bajek, gdzie nadmiar bodźców hamuje u dzieci linearne rozumienie pojęć́. Nie mam tu na myśli bajek typu Miś Uszatek czy też Reksio. Co to oznacza w praktyce? Oto klasyk: kiedy powiemy dziecku: „Wyciągnij z szafki klej. Pamiętaj, aby przynieść 20 zł na wycieczkę” co zrobi dziecko? Podejdzie do szafki, ale nie będzie wiedziało po co. Następnego dnia może się okazać, że przyniesie 20 zł na klej, „bo Pani kazała”. Dlaczego? Bo słyszy kontekstowo.
Badania także dowodzą, że większość dzieci z ryzyka dysleksji , mające wady wymowy lub po prostu jąkające się to te, które są lewouszne. Obecnie prowadzę terapię z takimi dziećmi: 5 i 6-letnimi (choć to nie jest jedyny powód jakichkolwiek zaburzeń). Mitem jest, że dziecko powinno się sprawdzać tylko pod kątem dominacji ręki i nogi. Powinno się patrzyć na wszystko osobno: prawo/lewo oczność, prawo/lewo uszność, prawo/leworęczność, prawo/lewo nożność.
Kolejnym symptomem może być mylenie przez dzieci dyslektyczne liter o zbliżonym kształcie, np.: p, b, d, g. Dlaczego? Bo prawa półkula mózgowa rozpoznaje litery przez podobieństwo. Stąd też przy czytaniu często dziecko zgaduje wyrazy. To dlaczego nie uczyć metodą globalną? Bo język polski jest językiem fleksyjnym. Ot i cały sekret.
Czytanie poprzez „głoskowanie” jest prawopółkulowe, natomiast metoda sylabowa jest lewopółkulowa, stąd też wszystkie dzieci mające kłopoty z głoskowaniem powinno się stymulować dodatkowo ćwiczeniami lewopółkulowymi. I to nie tylko, aby posiąść umiejętność czytania, ale też dla wielu działań, w tym dla operacji matematycznych. Mam nadzieję, że matematycy się ze mną zgodzą, bo stymulując pracę lewej półkuli wpływamy m.in. na umiejętności matematyczne naszych uczniów.
U dzieci „zdrowych”, „ w normie” mechanizmy lewopółkulowe tworzą się automatycznie, u pozostałych z wielu powodów nie. A tych dzieci niestety obserwuję coraz więcej.
Ćwiczenia lewopółkulowe to np.: tangramy; bierki- ale nie klasycznie tylko poprzez rozrzucenie kilku z nich – wtedy dziecko musi tylko powiedzieć którą da się podnieść pierwszą i tak po kolei aż do ostatniej.
Dzieci mające trudności w nauce przejawiają tendencje do korzystania z jednej półkuli mózgowej. Dlatego powinno się stymulować odpowiednio ćwiczeniami uruchamiającymi pracę obydwu z nich. Dodatkowo należy pamiętać, aby 2-latka nie zaczynać uczyć języka od słuchania rymowanych wierszyków, bo te stymulują tylko prawą półkulę.
Metoda symultaniczno-sekwencyjna to także doskonała metoda do nauki czytania dla dzieci z opóźnionym rozwojem mowy. Wtedy odwraca się kolejność- czytanie jest szybsze niż mowa. Dlaczego? Bo czytanie wpływa na nasz mózg.
Metoda symultaniczno-sekwencyjna, z której korzystam od wielu lat to metoda prof. Jagody Cieszyńskiej z Centrum Metody Krakowskiej. Zachęcam do szkoleń/warsztatów organizowanych przez Centrum, bo pracują tam ludzie, którzy wiedzą co robią. Korzystałam z wielu i z każdych jestem bardzo zadowolona. Niestety nie są one tanie, ale osobiście wolę rzadziej, ale z sensem. Do tego prowadzą doskonałą diagnozę i terapię dzieci. Wiem, bo udało mi się przekonać jedną z matek do diagnozy, choć opinia nie ma siły sprawczej i nie jest w świetle prawa brana pod uwagę w szkołach, placówkach. Jednak dzięki takiej opinii wiem co robić na terapii i czy moje działania/ przypuszczenia się potwierdzają. Jest rzetelna, dokładna, jasno określa co i w jaki sposób dalej robić w szkole, jak i w domu. Podkreślam też, że nie
jestem w żaden sposób związana z Centrum- jestem zwykłym, szeregowym uczestnikiem spotkań.

  1. I jeszcze na koniec kilka słów o tym, kiedy można zacząć naukę czytania? Łatwo to sprawdzić: Kiedy dziecko identyfikuje kolorowe obrazki i dostrzega pewne jego elementy w rzeczywistości, np.: na obrazku widzi piłkę- i w realu wskazuje piłkę.
  2. Dziecko klasyfikuje- widzi psa i odszuka psa, ale zupełnie innego, dołączy do zbioru.
  3. Dziecko widzi czarno-biały kontur i połączy go z takim samym kolorowym obrazkiem lub widzi kontur i dołoży do przedmiotu w realu np.: do konkretnego, podobnego misia
  4. Dziecko widzi czarno-biały obrazek i przyporządkowuje go do kolorowego obrazka lub obiektu w realu.

Pewnie ktoś powie, że nie ma nic prostszego. Ok, ale nie dla małego dziecka. Jeśli natomiast ktoś stwierdzi, że jego 3-letnie dziecko to już potrafi to może rozpocząć naukę czytania, tym bardziej, że w tym wieku dziecko nie ma świadomości, że się uczy.
Oczywiście nie można robić tego przypadkowo-są do tego stosowne materiały i kolejność wprowadzania sylab, która jest ważna ze względów rozwojowych dziecka. Moich bliskich znajomych mama (emerytowana nauczycielka) uczyła czytać wnuczkę. Prosiła mnie o materiały, ale przeskakiwała „z kwiatka na kwiatek”. Przy drugim wnuku stwierdziła, że teraz widzi jak ważne są kolejne kroki i odpowiednia kolejność wprowadzania sylab (paradygmatów) i że nie jest to widzi mi się moje ani autorek.
Podsumowując i nie wchodząc w szczegóły samej metody, bo trzeba by o tym dużo: metoda symultaniczno-sekwencyjna, do której zachęcam nie odnosi się do samego czytania, ale obejmuje stymulacje dziecka, doskonalenie mechanizmów lewopółkulowych potrzebnych do innych operacji myślowych. Bardzo polecam tę metodę czytania. Nie twierdzę jednak, że jest doskonała, natomiast rozpoczynając naukę czytania w klasie zawsze muszę rozpocząć od wybranej metody, a potem (jak zachodzi potrzeba) modyfikuję w stosunku do każdego ucznia, a jeśli trzeba-korzystam z innych rozwiązań. Nie wyobrażam sobie, żeby w klasie w tym samym czasie na lekcji uczyć jednego ucznia metodą analityczno-syntetyczną, drugiego wertykalną, jeszcze innego sylabową… poza tym w pracy indywidualnej też bazuję na metodzie sylabowej, bo widzę jej efekty.
Proszę metodę sylabową nie mylić też z książeczkami, których tak dużo na rynku wydawniczym- typu: Metoda sylabowa, a w nich wyrazy zapisane dwoma kolorami naprzemiennie. Po pierwsze mają w sobie wiele błędów, a po wtóre- dziecko z zaburzeniami może czytać nam to wybiórczo, bo najpierw w wyrazie dostrzeże tylko sylaby zapisane kolorem czarnym, a potem wszystkie na czerwono i tak może przeczytać wyraz.
Natomiast gdybyśmy w zwykłym tekście przedzielili każdy wyraz myślnikiem, bądź pionową kreską- to dziecko zaburzone będzie rozpoznawało to jako dodatkowy znak(sprawdziłam to). No, bo przecież nie ma innych doświadczeń na tym etapie nauki. I do tego w tych książeczkach nieodpowiednia czcionka- z szeryfami, które także dziecko z zaburzeniami widzi jako dodatkowe znaki.
To podobnie jak w wielu podręcznikach edukacji wczesnoszkolnej kiedy doskonalimy umiejętności matematyczne: można to sprawdzić u dziecka prosząc je, aby tylko opowiedziało co widzi na ilustracji do zadania tekstowego: zadanie z treścią, że „było 8 pączków a Wojtek
zjadł 3. Ile pączków zostało?” Do tego rysunek 8 pączków i 3 skreślone. Dziecko nawet niezaburzone(!) nie widzi zjedzonych pączków-tylko przekreślone. No i robimy w umyśle dziecka koktajl, co absolutnie odradzam.
Jeśli Państwa dotychczasowe metody czytania nie sprawdzają się to może warto spróbować. Gorąco polecam.

Print Friendly, PDF & Email
Ewa Kempska
Podoba się? Podziel się z innymi.

Komentarz do “Kilka słów o nauce czytania

  • 28 lutego 2022 o 21:59
    Permalink

    Ciekawy artykuł. A co myśli Pani o metodzie 18 struktur wyrazowych? Albo innych metod np.nie wiem, czy widziała Pani metodę „Łatwe czytanie” Teresa Mayer, Agnieszka Rajs Glazar. Jestem ciekawa Pani opinii,

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Skip to content