Nasze edukacyjne podróże

Jest późne popołudnie. Dzień jak co dzień -przygotowanie do zajęć na kolejny dzień. Tym razem planuję podsumowanie tego, o czym do tej pory rozmawialiśmy, a w mej głowie pojawiają się plany na kolejne dni. Doskonale wiem, o czym chciałabym porozmawiać z moimi Pierwszakami. I wtedy słyszę „Proszę Pani, a kiedy porozmawiamy o psach? Rozmawialiśmy już o kotach, to kiedy o psach?”

Czytaj dalej
Podoba się? Podziel się z innymi.

Czy nauczycielom potrzebny jest coaching?

schody między budynkami w mieście, widok z dołu

Zanim odpowiem na pytanie: „Czy nauczycielom i nauczycielkom potrzebny jest coaching?” pozwólcie, że wyjaśnię, o jakim coachingu mówimy. Oczywiście, coaching jest jeden, ale jego zrozumienie bywa bardzo różne. Dla pewności więc doprecyzujmy: coaching to proces wspierania w rozwoju. Zakłada on, że osoba coachowana ma w sobie wiedzę i kompetencje, ale czasami są one zablokowane i przydaje się pomoc w uruchomieniu potencjału. Coaching ma na celu wzmocnienie w samodzielnym wprowadzeniu zmiany, rozwoju czy rozwiązaniu jakiegoś problemu. W taki sposób definiuje ten proces ICF (International Coach Federation) – ogólnoświatowa organizacja zrzeszająca profesjonalistów i stojąca na straży jakości coachingu.

Niestety, w ciągu ostatnich lat w mediach społecznościowych rozwijał się pseudo-coaching. Dlatego wiele znajomych mi osób na hasło „coaching” reaguje powątpiewaniem i nieufnością. „Aha, to te hasła o szczęściu i pięknym życiu?” – pytają.  Nie, to nie to.

Czytaj dalej

Podoba się? Podziel się z innymi.

Refleksje młodego nauczyciela

Nazywam się Jakub Chmiel i mam 27 lat. Pochodzę z małej miejscowości Cieszyn na Śląsku. Uczę w okolicznej Szkole Podstawowej im. „Trzech Braci” w Hażlachu. Jestem nauczycielem matematyki i chemii. Ponadto, a może i przede wszystkim jestem tancerzem towarzyskim od 20 lat. Od zawsze wiedziałem, że mam predyspozycje do tego, żeby być nauczycielem. Nie chciałem jednak być nim w szkole, którą pamiętam ja, moi rodzice oraz dziadkowie. Szkoła ta bardziej zniechęcała do nauki niż do niej zapraszała. Kojarzy mi się ze stresem, brakiem czasu, „ocenozą” i ciągłym poczuciem, że nie jest się wystarczająco dobrym.  Los sprawił jednak, że zostałem nauczycielem w szkole publicznej i po 5 latach pracy mam już swoje pierwsze wnioski na temat tego, co dla mnie jest ważne w edukacji. Są to litery „P”, „ I”, „ R”. Ich znaczenie wyjaśnię za chwilę, opisując je po kolei.

Czytaj dalej

Podoba się? Podziel się z innymi.

Edukacyjne genius loci, czyli jak zabierać uczniów do miejsc literackich?

Literacka wycieczka szkolna to i atrakcja, i okazja do nauki w terenie. Ale czy zawsze efektywnie wykorzystana? Często nie wystarczy zarezerwowanie biletów i lekcji muzealnej. Jak ,,wycisnąć” tę wycieczkową cytrynę, by stała się wartym zapamiętania przeżyciem?

Jak bohaterowie lektur doświadczają miejsc, w których się znajdują? Raskolnikow błądzi po Petersburgu niczym po labiryncie, czuje smród, zwraca uwagę na brud, biedę, demoralizację mieszkańców. Chodzi bez celu, co nadaje jego wędrówkom perspektywy, w jakiej rzadko się dziś znajdujemy. Podmioty liryczne młodopolskich wierszy w duchu impresjonizmu chłoną każdy powiew, zapach i blask światła w Tatrach. Ksiądz Lavone w ,,Katedrze” Dukaja tak bardzo doświadcza genius loci miejsca, że staje się jego częścią.

genius loci

Czytaj dalej

Podoba się? Podziel się z innymi.

(Nad)opiekuńczość

Każdy rodzic zapewne marzy by jego dziecko było samodzielne, odważne, odpowiedzialne,  by potrafiło radzić sobie z porażkami, umiało rozwiązywać konflikty. Zanim to się jednak stanie, my dorośli musimy go tego nauczyć. Nie jest to łatwe i wymaga czasu oraz determinacji by mały człowiek stał się taki, jak sobie wymarzyliśmy. Wiele jednak zależy od nas- naszych postaw i oddziaływań skierowanych na dziecko.

Czytaj dalej
Podoba się? Podziel się z innymi.

Jak podnieść kompetencje i zdobyć wiedzę ?

Jak podnieść kompetencje i zdobyć wiedzę ?

Interdyscyplinarność, czyli połączenie różnorodnych dziedzin w celu bardziej wszechstronnego zastosowania wiedzy i wspierania kreatywności uczniów, jest nie tylko możliwa, ale wręcz niezbędna w dzisiejszym systemie edukacji. Matematyka jest często postrzegana przez uczniów jako przedmiot abstrakcyjny i wymagający. Jednakże integrując matematykę z praktycznymi kontekstami, takimi jak czytanie map, przygotowywanie szacunków, interpretacja wyników badań i analiza niezależnie zebranych danych, możemy rzucić światło na matematykę w innym świetle. Co więcej, odkrywanie piękna matematyki w sztuce, rzeźbie i muzyce zachęca do zagłębienia się w krainę „królowej nauk”.

Czytaj dalej

Podoba się? Podziel się z innymi.

Uwierzyć w ucznia

Uwierzyć w ucznia

Swoją przygodę z pracą metodą projektu rozpoczęłam cztery lata temu zachęcona przez serdeczną koleżankę uczącą w Zespole Placówek Oświatowych w Tucznie. Szkoła ta od wielu lat bierze udział w ogólnopolskim programie Równać Szanse. Projekt ten jest inicjatywą mającą na celu zwiększenie szans edukacyjnych dzieci i młodzieży pochodzących z małych miejscowości. Zauważono, że młodzież mieszkająca w takich środowiskach ze względu na ograniczone warunki dorastania, czuje się często mniej pewna siebie i nie wierzy w swoje możliwości.

Czytaj dalej

Podoba się? Podziel się z innymi.

Moonshot thinking w edukacji

Moonshot thinking w edukacji

„Często łatwiej jest zrobić coś 10 razy lepiej niż o 10%”  Astro Teller (1, 6)

Czy można w szkole spełnić swoje marzenia, nawet wtedy, kiedy dyrekcja mówi, że nie ma to środków finansowych? Ważne jest szukanie możliwości. Marzyłam o escape roomie w szkole – aplikowałam o grant EkoOdkrywcy 6 i mam escape room. Chciałam zorganizować wielki festiwal nauki z prawdziwego zdarzenia – otrzymałam grant Explory. Diametralna zmiana jest w zasięgu możliwości. Inspiracją dla mnie jest Moonshot thinking.

Czytaj dalej
Podoba się? Podziel się z innymi.

Jak to jest z motywacją uczniów?

Nauczyciele nastolatków często narzekają, że uczniom brakuje motywacji. Z pewnością jest to częściowo wynik okresu dojrzewania. Ale na pewno nie tylko. Czasami nie zdajemy sobie sprawy, jak wielki wpływ na uczniów mają warunki, jakie im stwarzamy. Nie mam tu na myśli warunków fizycznych (chociaż przestrzeń też ma znaczenie). Dzisiaj chciałabym skupić się na naszym podejściu do uczniów: na języku, metodach pracy, sposobach oceniania i emocjach, jakie nasze działania wywołują. Przyjrzyjmy się temu głębiej.

Czytaj dalej

Podoba się? Podziel się z innymi.

Czy i co zmieni AI w edukacji, na przykładzie ChatGPT

Coś trzeba posprzątać i przygotować się na nowe. Już nie tylko sprzątanie ze studentami brzegów Jeziora Kortowskiego, zanosi się na coś znacznie poważniejszego (Fot. Archiwum UWM).

Co i jak zmieni AI w nauczaniu i edukacji? Co zmieni w pracy nauczyciela? Skoro można zautomatyzować na zupełnie innym poziomie wiele czynności? Czy tylko jest zagrożeniem, bo uczniowie mogą łatwiej ściągać i pisać niesamodzielnie prace pisemne? A może AI to coś więcej niż pomoc w uczniowskim ściąganiu i dobre narzędzie dla nauczyciela? Tylko trzeba się nauczyć jak z niego korzystać. 

Czytaj dalej

Podoba się? Podziel się z innymi.

Dyktatura klopsów

Grafika z pixabay.com na licencji CCO

Jak wiadomo jesteś tym, co jesz. Kuchnia i programy kuchenne opanowały media. Programy to popularne, ponieważ prawie każdy w Polsce gotuje wodę na herbatę i jest od gotowania ekspertem. Chciałbym dziś Państwu opisać Polski System Kuchenny.

Akcję „Jesień Kuchni Polskiej” rozpoczyna u schyłku lata wytrysk liczb uświadamiających ludności pracującej miast i wsi Kraju nad Wisłą społeczną wagę kuchni i gotowania – odbiorcy mediów wszelakich otrzymują wyczerpujące dane o liczbie lokali, etatów, ton przerobionych warzyw, wysiłków w sprowadzaniu przypraw, ilości wyprodukowanych bądź będących w produkcji kotletów i zapierających dech w piersiach nakładów finansowych  – ogólnie rzecz biorąc okrutnego kuchennego wysiłku ludności Polski, sterowanego wprawna ręką Naczelnego Kucharza Polski.

Na ostatni tydzień sierpnia przypada koniec sezonu ogórkowego, a nastaje czas kotletów, czas odkurzenia lekko przyprószonego piaskiem wakacyjnych hulanek tematu polskiej sztuki restauracyjnej, która właśnie otrząsa się z dwumiesięcznego letargu, a na której bezbłędnie znają się wszyscy, bo albo kiedyś jedli, jedzą codziennie albo znają takich co jedzą. 

Powoli ruszają młyny kuchenne, a klasa robotnicza, chłopi i inteligencja pracująca szykują hufce dziatwy spragnionej jedzenia, czyli zasoby mięsa dla owych młynów. Masa, która trafi do fabryk będzie w nich mielona, mieszana, doprawiana i formowana w kotlety wg specjalnych przepisów pożądanych cech i dobranych do nich działań formujących w celu wydania produktu doskonałego i oczekiwanego przez społeczeństwo – ukształtowanego, pełnowartościowego, polskiego na wskroś kotleta w panierce z dodatkiem kapustki. 

Klops

Tuż po akcji cyferkowej następują regularne medioskurcze o przepisach na kotlety, ich przeładowaniu, niedostosowaniu do życia, składnikach trącących myszką – czyli o słabej jakości algorytmu na polskiego patriotycznego kotleta. Rzesze redakcji wysyłają w teren łowców głów, którzy w regularnych łapankach przepytują “fachowfów” na okoliczność niedoskonałości przepisu gdzie autorytarnie wskazywane są niepotrzebne składniki, ich złe proporcje, tragiczne sposoby przyrządzania i ogólnie syf w kuchni w dodatku słabo zarządzanej, ale z aspiracjami do pięciu gwiazdek Michelin. Naczelny Kucharz Polski pohukuje z ekranów a to o złych i leniwych podkuchennych i kuchcikach, którym tylko urlopy w głowach miast obróbka mięcha, a to o szefach kuchni, którzy nie chcą jarać pod kotłami, a to o ogromnych pieniądzach, które dosypuje do systemu kuchennego marnowanych przez właścicieli kuchni. On z zespołem ekspertów nieba przychyla i przysięga, że robi wszystko, by kotlety były w chrupkiej panierce. Niestety kuchnie sabotują starania resortu produkcji kotletów i zamiast finalnego schabowego w chrupiącej złocistej skorupce z tartej bułeczki wychodzi – no właśnie. Klops. 

To znaczy nie całkiem klops, bo ogólnie to oszałamiający sukces, że kuchnie w ogóle działają, choć Naczelnik przyznaje, że mimo iż wyposaża kuchnie w kosztujące krocie najfajniejsze markowe sprzęty do gotowania i smażenia w każdej z nich brakuje średnio jednego kuchcika. Takie chwilowe braki w załodze są w każdej branży, a szefowie kuchni oczywiście przesadzają z wieściami o tragicznej sytuacji, która nie jest wyjątkowa lecz wręcz normalna w świecie kuchennym. Wskazywane przez właścicieli kuchni alarmujące wskaźniki w braku podkuchennych od ważenia, doprawiania i wysmażania mięsa oraz marnowaniu sporych ilości mięsa mistrz kuchni polskiej zbywa stwierdzeniem, że jakby co to leśnicy, policjanci i wojskowi WOT zawsze mogą w kuchniach resortowych pomóc, bo się znają, bo gotowali kiedyś, a zresztą to nie jest takie trudne i kotleta może zrobić właściwie każdy funkcjonariusz ze wskazaniem na kościół katolicki, gdyż wtedy oprócz produktu patriotycznego wyjdzie dodatkowo bogoojczyźniany, a jak wiadomo ten jest najlepszy w każdym menu. 

Dzień Kuchni Polskiej

Napięcie wzrasta do połowy października, kiedy obchodzony jest Dzień Kuchni Polskiej. Tego dnia wszystkie redakcje eksplodują fajerwerkami eksperckich przepisów na kotlety made in Poland, rozmowami z innowacyjnymi kuchcikami używającymi znanych przypraw, ale w dziwaczny sposób, który przeważnie poprawia jakość produkowanych przez nich porcji. Do studiów zaprasza się profesorów od żywienia, którzy opowiadają o ciągłej zmianie Polskiego Systemu Kuchennego (zmianie na lepsze ofkors!), nowe pomysły komunikuje wszystkimi kanałami Naczelny Kucharz Polski, a politycy wszelkiej maści prześcigają się w docenianiu pracy podkuchennych, kuchcików i kucharzy z obietnicami lepszych zarobków na czele „jak tylko nadejdzie pora” – legenda o śpiących rycerzach wiecznie żywa. Publikuje się niezliczone słupki pokazujące jak nasz System wypada na tle systemów kuchennych Francji, Włoch czy Wielkiej Brytanii z zaznaczeniem, że nasze kotlety może i trochę przaśne, że zarobki w kuchniach skandaliczne, ale za to wygrywamy ułańską fantazją nawigując na drzwiach od stodoły i utrzymując się w ogóle w słupkowych wykresach. W Dniu Kuchni Polskiej we wszystkich mediach spotkać można zatroskane polską kuchnią polskie twarze, usłyszeć fantastyczne eksperckie przepisy i przenikliwe opinie o koniecznej reformie całego Systemu lub – o zgrozo! – o jego niewydolności. Tego dnia kuchnie nie pracują – wolne mają wszyscy kucharze i kucharki. 

Wieczni dwudziestowieczni

Co ciekawe wszystkie media wraz z Naczelnym Kucharzem Polski jakoś nie zauważają, iż dramatycznie zwiększa się wiek pracowników kuchennych, a świat w niespotykanym tempie galopuje w dal! Z uwagi na ciężką pracę, coraz to nowe i bardziej zmodyfikowane, a nawet kompletnie różne od niedawnych gatunki mięsa na kotlety, bardzo słabe wynagrodzenia, oraz ogólne przekonanie społeczeństwa o słabych wynikach pracy przy kotletach, do zawodu kucharza nie garną się nowe kadry. Kucharze w Systemie w większości ciągle używają starych przypraw do nowych gatunków mięs, smażą na przepracowanych olejach i produkują kotlety wg przepisów z XIX w. leżące na wątrobie lub wymagające wielokrotnego powtarzania procesu, aby w XX w. były akceptowalne. Fantastycznie i prężnie rozwija się za to rynek szkoleń kucharskich, które kucharze muszą przymusowo przechodzić w czasie wolnym od pracy w kuchni,  który przy zarobkach w żaden sposób nie odzwierciedlających nabywanych umiejętności jest największym papierowym rynkiem szkoleń w Polsce. Poza tym bycie pracownikiem kuchni jest deprecjonujące – wszak gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść, co dopiero w przypadku 600 tys. pracowników!

Kotlety więc nie są „eko” i „fit”, nie wywołują efektu „wow” i zasadniczo nie zadowalają konsumentów, którzy na nie gremialnie narzekają. 

W takiej sytuacji konsumenci wbrew zapewnienim Naczelnego Kucharza Kraju o nieskazitelnej jakości produktu w celu poprawy smaku i niestrawności kotletów biorą półprodukty Polskiego Systemu Kuchennego i na własną rękę z pomocą – o ironio! – tych samych kucharek systemowych (ale sowicie opłacanych i pracujących indywidualnie nad każdym kotletem) dokonują ich cudownej zmiany na produkty jeśli nie z najwyższej półki, to choćby zjadliwe. Za własne, po raz drugi wydane pieniądze konsumenci otrzymują kotlety, które chociaż z wyglądu przypominają te od Babuni. Fakt ten przeczy tezom o słabym przygotowaniu kucharzy – w momencie zapewnienia im godziwych warunków pracy kotlety wychodzą ok! Nie wszystkich jednak stać na indywidualnego kucharza i mimo szczytnego celu większość produktów systemu to jednak klopsy. Od czasu do czasu słychać głosy wołających na puszczy o nagim królu, ale jak wiadomo puszcza jest ogromna, a głosy nieliczne.

The Day After

Po Dniu Kuchni Polskiej cały informacyjny stream wraca do normalności, czyli o kuchni nie pisze nic, albo piórem pojedynczych zapaleńców, choć wszyscy codziennie jedzą, mają niestrawności i mnóstwo przykładów z najwyższych sfer życia politycznego o zastraszającej ilości klopsów w tymże. Klopsy w zasadzie wyparły kotlety do których wszyscy zaczynamy tęsknić jakby nie zauważając, że ogólna sytuacja systemowej kuchni nie zmierza w kierunku produkcji kotletów, a raczej klopsów właśnie. Klopsy zadomowiły się w świadomości, a słynne zdanie Kisiela o urządzaniu się w dupie można przełożyć na ogólnopolską zgodę na dyktaturę klopsów we wszystkich restauracjach. Zamówienie kotleta graniczy z cudem, bo i dostępność słaba i wstyd raczej trochę, jak wszyscy wokół wcinają klopsy. Zaczynamy rozróżniać lepsze i gorsze klopsy, dostosowywać do nich menu, a że kapustka do klopsa nie pasuje, tym gorzej dla kapustki. Kotlety w panierce powoli odchodzą w niebyt, gdyż coraz mniej kucharzy umiejących je przygotować a i coraz mniej smakoszy potrafiących docenić ich smak i walory. Masy wychowane na klopsach żądają klopsów i sosiku do ich zalania. Pojawiają się również produkty kotletopodobne, ale są dziedziny, gdzie kotlet musi być kotletem i żaden klops nie przetrwa w starciu z rzeczywistością.

Dla podbicia efektu oszałamiającego sukcesu Polskiego Systemu Kuchennego dla różnych typów kuchni raz w roku organizowany jest egzamin świeżych kotletów, gdzie sprawdza się ich jakość, zgodność z oczekiwaniami i zamówieniem konsumentów. Egzamin ma potwierdzić potrzebę utrzymania przy życiu i wysoką jakość Polskiego Systemu Kuchennego, co corocznie niepodważalnie potwierdza. Coraz więcej klopsów w przekonaniu o własnej kotleciarskości egzamin ów zdaje i trafia do zdziwionych konsumentów oczekujących jednak kotletów! I panierki! Niektórzy faktycznie je dostają, bo w niektórych kuchniach pracują jeszcze kucharki i kucharze znający przepisy na kotlety, a niektórymi kuchniami kierują fantastyczni szefowie kuchni. 

I do nich właśnie w Dniu Kuchni Polskiej kieruję moje błagania: nie odpuszczajcie! Więcej kotletów w panierce! Precz z dyktaturą klopsów! Wolność wyboru kotleta i klopsa wolnością każdego mięcha! Kultura dla kotletów – popkultura dla klopsów! Niech żyje kucharskość! Precz z fastfudami! Kotlet prawem każdego obywatela!

Podoba się? Podziel się z innymi.

Współpraca w praktyce

Planując wakacyjną podróż, spotkanie z przyjaciółmi, wyjście do teatru, czy też na basen, zapraszając rodzinę na uroczysty obiad lub też piekąc ciasta, zawsze towarzyszy nam, czasem świadomie lub też podświadomie pytanie “Po co?” Pytanie to powinno być początkiem naszego działania-każdego. Także,    a może przede wszystkim edukacyjnego. Kiedy nadeszła ta chwila, że wspólnie zdecydowałyśmy się na napisanie autorskiego programu nauczania  i mimo dzielącej nas odległości wspólną jego realizację z naszymi uczniami, pytanie to było początkiem naszego działania. I mimo, że upłynęły już 2 lata naszej wspólnej edukacyjnej podróży, ”po co” towarzyszy nam nieustannie.

Czytaj dalej

Podoba się? Podziel się z innymi.
Skip to content